Moż­na od­nieść wra­że­nie, że głów­nym za­ję­ciem pro­ku­ra­tu­ry jest w ostat­nich la­tach ob­ser­wo­wa­nie Pa­na wy­po­wie­dzi. Ma­ło te­go – prze­krę­ca­nie ich zna­cze­nia i wy­ry­wa­nie z kon­tek­stu. Nie ma Pan wra­że­nia, że sy­tu­acja jest co naj­mniej ab­sur­dal­na? 

No, bez prze­sa­dy – na­czel­nym prio­ry­te­tem post-pe­ere­low­skie­go wy­mia­ru nie­spra­wie­dli­wo­ści po­zo­sta­ją chy­ba jed­nak na­dal ma­tac­twa i pla­no­we za­nie­cha­nia w spra­wie za­ma­chu smo­leń­skie­go. A że je­do­cze­śnie ak­tu­al­na „wła­dza lu­do­wa” szu­ka do­bre­go pre­tek­stu do za­le­gi­ty­mi­zo­wa­nia te­go peł­za­ją­ce­go sta­nu wy­jąt­ko­we­go – stąd je­sien­ny se­zon po­lo­wań na „ter­ro­ry­stów”, w kon­tek­ście któ­re­go się­gnię­to i po mo­ją wy­po­wiedź nie pierw­szej już, praw­da, świe­żo­ści.

Ja po­czy­ta­łem so­bie ko­deks kar­ny ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem ar­ty­ku­łu 255 §2 te­go ko­dek­su, w opar­ciu o któ­ry, jak sły­szę, dzia­ła prze­ciw­ko mnie pro­ku­ra­tu­ra – sta­no­wi on: „Kto pu­blicz­nie na­wo­łu­je do po­peł­nie­nia zbrod­ni, pod­le­ga ka­rze po­zba­wie­nia wol­no­ści do lat 3”. Otóż ja mo­gę po­wie­dzieć z ca­łą sta­now­czo­ścią, że nie tyl­ko do żad­nej zbrod­ni nie na­wo­łu­ję, ale wręcz prze­ciw­nie – na­wo­łu­ję wła­śnie do przy­kład­ne­go i su­ro­we­go ka­ra­nia zbrod­ni, ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem zbrod­ni zdra­dy sta­nu. Nie mam do dys­po­zy­cji sta­łe­go miej­sca w me­diach, więc je­śli nada­rza się oka­zja, to zwra­cam uwa­gę, że wła­śnie nie­ka­ra­nie zdra­dy sta­nu, to­le­ro­wa­nie za­przań­stwa jest wy­sta­wia­niem pań­stwa na naj­wyż­sze nie­bez­pie­czeń­stwo. Oka­zja czy­ni zło­dzie­ja – bez­kar­ność ośmie­la zdraj­ców.

A tym­cza­sem w Pol­sce nie gro­zi za ta­ką dzia­łal­ność nie tyl­ko żad­na ka­ra, ale na­wet pu­blicz­ne na­pięt­no­wa­nie, ba, na­wet pu­blicz­ne na­zwa­nie zdra­dy i za­przań­stwa po imie­niu. Cen­tral­ne ośrod­ki pro­pa­gan­dy an­ty­pol­skiej, ta­kie jak „GWiaz­da śmier­ci” z uli­cy Czer­skiej w War­sza­wie czy ta dru­ga – z sie­dzi­bą przy ul. Wiert­ni­czej, od lat i na co dzień zaj­mu­ją się po­pu­la­ry­zo­wa­niem zdra­dy i za­przań­stwa ja­ko wzor­ców oso­bo­wych. To tak­że czy­ny, któ­re po­win­ny być ści­ga­ne z mo­cy pra­wa naj­su­ro­wiej ka­ra­ne.

Gdy­by kie­dyś na se­rio wró­ci­ło pań­stwo pol­skie (a ja wciąż wie­rzę, że wró­ci), to po­sta­wi­ło­by tych funk­cjo­na­riu­szy fron­tu wal­ki ide­olo­gicz­nej z pol­sko­ścią przed są­da­mi. A osta­tecz­nie nie­któ­rych spo­śród tych zdraj­ców i za­przań­ców tam, gdzie ich miej­sce – pod ścia­ną. Praw­da jest ta­ka, że je­śli zdra­da i za­przań­stwo nie są za­gro­żo­ne naj­wyż­szym wy­mia­rem ka­ry, to two­rzy się na nie po­pyt. I wła­śnie z te­go po­py­tu ko­rzy­sta­ją jak do­tąd bez prze­szkód owe cen­tra pro­pa­gan­do­we. Na pro­pa­go­wa­niu zdra­dy i za­przań­stwa zbu­do­wa­na tam zo­sta­ła nie­jed­na ka­rie­ra me­dial­na.

 

Ale czy „roz­strze­li­wa­nie” to ka­ra ade­kwat­na?

Istot­nie, to rzecz do dys­ku­sji. Zwra­ca­ją mi do­brzy lu­dzie uwa­gę, że zwy­kłym sprze­daw­czy­kom plu­ton eg­ze­ku­cyj­ny się nie na­le­ży, że to przy­wi­lej żoł­nier­ski. Wszak­że ja nie wy­klu­czam, że wśród funk­cjo­na­riu­szy fron­tu wal­ki ide­olo­gicz­nej, o któ­rych mo­wa, są i funk­cjo­na­riu­sze, i agen­ci służb, i ar­mii róż­nych państw, z któ­rych żad­ne nie jest nie­pod­le­głą Pol­ską. Bo prze­cież nie moż­na mieć złu­dzeń co do lo­jal­no­ści ofi­ce­rów i agen­tów post­so­wiec­kich służb, ta­kich jak WSI czy b. De­pra­ta­ment I MSW PRL – nie mó­wiąc o tych, co to żad­nych kon­flik­tów lo­jal­no­ści ni­g­dy nie prze­ży­wa­li, bo od za­wsze po­zo­sta­ją wier­ni służ­bom ru­skim, pru­skim, izra­el­skim czy in­nym. I nie dzi­wo­ta, że na nie­pod­le­gło­ści Pol­ski im nie za­le­ży. To ich wy­kry­ciem i przy­kład­nym uka­ra­niem win­na się in­ten­syw­nie za­jąć pro­ku­ra­tu­ra, a nie od­słu­chi­wa­niem mo­ich sta­rych na­grań z in­ter­ne­tu.

 

Ale cze­mu aku­rat roz­strze­li­wać „co dzie­sią­te­go”?

No, ra­cja – są­dząc po roz­mia­rach na­gon­ki, któ­ra ru­szy­ła w ostat­nich dniach – mó­wiąc, że co dzie­sią­ty funk­cjo­na­riusz „GWiaz­dy śmier­ci” po­wi­nien być roz­strze­la­ny, pew­nie zna­czą­co za­ni­ży­łem sza­cu­nek [śmiech].

 

Za­tem oskar­ża­nie Pa­na o na­wo­ły­wa­nie do zbrod­ni to kłam­stwo?

Tak jest. Nie na­wo­łu­ję bo­wiem do bez­pra­wia, ale do sto­so­wa­nia pra­wa; nie wzy­wam do or­ga­ni­zo­wa­nia sa­mo­są­dów, ale do dzia­ła­nia są­dów. Na­wo­łu­ję do eg­ze­kwo­wa­nia pra­wa, któ­re na szczę­ście w Pol­sce wciąż prze­wi­du­je ka­ra­nie zdraj­ców. Choć ka­rę śmier­ci spryt­nie i we wła­snym in­te­re­sie za­wcza­su wy­kre­śli­li z ko­dek­su kar­ne­go jesz­cze ko­mu­ni­ści – to jed­nak zdra­da sta­nu wciąż po­zo­sta­je zbrod­nią (patrz: ar­ty­ku­ły 127 i 128 kk). Ape­lu­ję po pro­stu, że­by to pra­wo by­ło sto­so­wa­ne.

 

A nie jest?

Nie jest i to prze­cież wy­raź­nie wi­dać. Mo­że dla­te­go, że są­dy RP kie­ru­ją się dziś nie pol­ską ra­cją sta­nu, ale za in­stan­cję wyż­szą, upraw­nio­ną do wy­da­wa­nia im po­le­ceń, kon­tro­lo­wa­nia ich uwa­ża­ją eu­ro-koł­choz, czy­li „pań­stwo eu­ro­pej­skie”. Nic więc dziw­ne­go, że ta­kie są­dy, tak po­stę­pu­ją­cy sę­dzio­wie nie usi­łu­ją są­dzić tych, któ­rzy na róż­nych po­lach go­dzą w nie­pod­le­głość na­ro­du pol­skie­go.

 

Zdra­da jest te­raz w Pol­sce pro­pa­go­wa­na? 

Ależ oczy­wi­ście. I przo­du­ją tu oby­dwa wy­mie­nio­ne już kil­ka­kroć cen­tra an­ty­pol­skiej pro­pa­gan­dy. To prze­cież one z ca­łą swą mo­cą za­an­ga­żo­wa­ły się w utrud­nia­nie pro­ku­ra­tu­rze śledz­twa w spra­wie za­ma­chu smo­leń­skie­go, pu­bli­ku­jąc róż­ne kłam­stwa na te­mat przy­czyn rze­ko­mej ka­ta­stro­fy. To prze­cież one za­an­ga­żo­wa­ły się we wpro­wa­dze­nie w błąd wy­mia­ru spra­wie­dli­wo­ści w tej spra­wie, a za­tem w dzia­ła­nia zmie­rza­ją­ce w kie­run­ku spro­wa­dze­nia nie­bez­pie­czeń­stwa na waż­ne or­ga­ny pań­stwa pol­skie­go. To nie­bez­pie­czeń­stwo zresz­tą trwa. Prze­cież je­że­li po­wo­ła­ne do te­go służ­by nie by­ły w sta­nie ochro­nić przed za­ma­chem i śmier­cią Pre­zy­den­ta Pol­ski i 95 in­nych naj­waż­niej­szych osób w pań­stwie i od dwóch lat nie są w sta­nie wy­ja­śnić tej spra­wy, to ozna­cza jed­no – dziś ża­den pol­ski pań­stwo­wiec nie mo­że czuć się bez­piecz­ny, mu­si mieć świa­do­mość, że mo­że go spo­tkać los śp. Le­cha Ka­czyń­skie­go. Ale prze­kaz me­dial­ny jest do­kład­nie od­wrot­ny – „Pol­ska jest bez­piecz­na”. To kłam­stwo. I wła­śnie ten stan rze­czy to w du­żej mie­rze za­słu­ga ośrod­ków z Czer­skiej i Wiert­ni­czej. Kie­dyś bę­dzie to wy­raź­nie stwier­dzo­ne.

 

Stwier­dzo­ne?

Tak. War­to pa­mię­tać, że po II woj­nie świa­to­wej przed try­bu­na­łem w No­rym­ber­dze sta­wa­li i ci, któ­rzy w ści­słym zna­cze­niu te­go po­ję­cia przez ca­łe ży­cie ni­ko­go nie za­bi­li, sta­wa­li lu­dzie, któ­rzy musz­ki być mo­że nie skrzyw­dzi­li, ale zo­sta­li na­zwa­ni (i słusz­nie) zbrod­nia­rza­mi, bo by­li pro­mo­to­ra­mi rzą­dów Hi­tle­ra. War­to pa­mię­tać, że zna­leź­li się w tym gro­nie nie tyl­ko zbrod­nia­rze z woj­ska, par­tii i bez­pie­ki, ale tak­że dzien­ni­ka­rze – i gdy­by nie sa­mo­bój­stwo, przed tym try­bu­na­łem sta­nął­by ja­ko je­den z głów­nych oskar­żo­nych Jo­sef Go­eb­bels. A prze­cież Go­eb­bels nie był ka­tem z Au­schwitz, nie wy­ry­wał pa­znok­ci na Szu­cha. A jed­nak słusz­nie zo­stał uzna­ny za jed­ne­go z naj­więk­szych nie­miec­kich zbrod­nia­rzy. Współ­cze­sny­mi „Go­eb­bel­sa­mi” są w Pol­sce wła­ści­cie­le i re­dak­to­rzy me­diów, któ­re wy­mie­ni­łem. I dla­te­go wciąż uwa­żam, że za zdra­dę i za­przań­stwo po­win­ni pod­nieść od­po­wie­dzial­ność, na ja­ką za­słu­ży­li.

 

A jed­no­cze­śnie część dzien­ni­ka­rzy spo­za wy­mie­nio­ne­go przez Pa­na krę­gu pod­le­ga in­wi­gi­la­cji…

Ow­szem, sły­sza­łem o ope­ra­cji „Cmen­ta­rze”, w ra­mach któ­rej w szer­szym gro­nie in­nych lu­dzi me­diów, twór­ców i dzien­ni­ka­rzy w ubie­głym ro­ku ob­ję­to in­wi­gi­la­cją po­dob­no tak­że i mnie. Ma to za­pew­ne tak­że i do­brą stro­nę: mam na­dzie­ję, że je­stem za­tem do­brze strze­żo­ny [śmiech]. Mo­im zda­niem ta in­wi­gi­la­cja to tyl­ko część pla­nu, w ra­mach któ­re­go „wła­dza lu­do­wa” za­spo­ka­ja pil­ną po­trze­bę wska­za­nia wro­ga, któ­re­go zwal­cza­nie bę­dzie le­gi­ty­mi­zo­wać wpro­wa­dze­nie peł­za­ją­ce­go sta­nu wo­jen­ne­go. A że­by go wpro­wa­dzić, mu­si wy­eli­mi­no­wać lub przy­naj­mniej zmar­gi­na­li­zo­wać kry­tycz­ne wo­bec sie­bie me­dia. Dru­gą czę­ścią te­go pla­nu jest stwo­rze­nie „wspól­ne­go wro­ga”. We­dług „GWiaz­dy śmier­ci” tym wro­giem są dziś śro­do­wi­ska pa­trio­tycz­ne. Funk­cjo­na­riu­sze „GWiaz­dy śmier­ci” sta­wia­ją znak rów­no­ści po­mię­dzy pol­skim pa­trio­ty­zmem a fa­szy­zmem i ter­ro­ry­zmem. To nie jest zresz­tą no­wa me­to­da. Wy­my­ślił ją nie kto in­ny, tyl­ko sam Jó­zef Sta­lin z to­wa­rzy­sza­mi na Krem­lu w 1926 ro­ku. To wła­śnie wów­czas zde­cy­do­wa­no, że agen­tu­ra ko­min­ter­nu na ca­łym świe­cie ma pro­wa­dzić wal­kę z pol­ski­mi pa­trio­ta­mi pod szyl­dem „wal­ki z fa­szy­zmem”. Lu­dzie z Czer­skiej i z Wiert­ni­czej kon­ty­nu­ują po pro­stu tę nie­raz wie­lo­po­ko­le­nio­wą już tra­dy­cję wal­ki z pol­sko­ścią. Czyż dziś pa­trio­ci nie są po­rów­ny­wa­ni do fa­szy­stów? Czyż wła­śnie te­go nie ro­bią wy­mie­nio­ne prze­ze mnie gwiaz­dy śmier­ci? Ja wi­dzę, że ma­ją na tym po­lu ol­brzy­mie za­słu­gi. Ich dzia­łal­ność by­ła­by osą­dzo­na, gdy­by wró­ci­ło tu kie­dyś pań­stwo pol­skie.

 

Nie ma Pan wra­że­nia, że sa­ma pro­ku­ra­tu­ra nie­wie­le by tu zdzia­ła­ła? Ma stwo­rzo­ne ku te­mu od­po­wied­nie „wa­run­ki” tak­że po­przez obec­ność w me­diach daw­nych TW, a mo­że i obec­nych agen­tów, któ­rym w isto­cie pła­cą służ­by spe­cjal­ne, a nie „ro­dzi­me” re­dak­cje czy wy­daw­nic­twa… 

Nie ma co do te­go żad­nych wąt­pli­wo­ści. Prze­cież ca­ły tzw. ład me­dial­ny w Pol­sce zo­stał usta­lo­ny i upo­rząd­ko­wa­ny w okre­sie trans­for­ma­cji ustro­jo­wej, był po pro­stu czę­ścią „ukła­du Ja­ru­zel­ski-Ge­re­mek” (sfor­mu­ło­wa­nie uży­wa­ne przez Am­ba­sa­do­ra USA w PRL). To wła­śnie ten układ za­de­cy­do­wał o utwo­rze­niu głów­nych ośrod­ków pro­pa­gan­dy w Pol­sce. Po­wiem wię­cej – ma­jąc świa­do­mość, jak wy­glą­da­ły za­ku­li­so­we za­sa­dy za­wie­ra­nia te­go ukła­du, mo­gę po­wie­dzieć, że utwo­rze­nie głów­nych dziś ośrod­ków pro­pa­gan­dy moż­na przy­pi­sać bar­dzo uta­len­to­wa­nym agen­tom so­wiec­kich służb w Pol­sce. Przy­kła­dem mo­że tu być sam Ma­riusz Wal­ter, któ­re­go w sta­nie wo­jen­nym do pro­wa­dze­nia pro­pa­gan­do­we­go ka­na­łu re­ko­men­do­wał gen. Ja­ru­zel­skie­mu sam Je­rzy Urban. To sa­mo do­ty­czy zresz­tą i Zyg­mun­ta So­lo­rza – Ża­ka, wła­ści­cie­la Pol­sa­tu, któ­re­go ta­lent nie mógł wszak nie zo­stać do­strze­żo­ny przez ww. służ­by. Zresz­tą ta­kich lu­dzi jest w me­diach znacz­nie wię­cej – ko­mu­ni­stycz­na wła­dza stwo­rzy­ła im od­po­wied­nie wa­run­ki. Bar­dzo czę­sto wią­żą ich tra­dy­cje ro­dzin­ne. Me­to­dy „pra­cy” są wręcz dzie­dzi­czo­ne. Mło­dzi „funk­cjo­na­riu­sze me­diów” chęt­nie ko­rzy­sta­ją z me­tod spraw­dzo­nych i wy­pró­bo­wa­nych przez ich ro­dzi­ców i dziad­ków. Wręcz kla­sycz­nym przy­kła­dem ta­kiej me­dial­nej ro­dzi­ny, w któ­rej pro­pa­gan­do­we za­cho­wa­nia są dzie­dzicz­ne, jest ro­dzi­na Smo­la­rów. Prze­cież Piotr Smo­lar kul­ty­wu­je naj­sku­tecz­niej­sze me­to­dy wy­pra­co­wa­ne przez me­dial­nych agen­tów cza­su PRL. Wte­dy rów­nież róż­ni agen­ci po­umiesz­cza­ni gdzieś w za­chod­nich me­diach za­czy­na­li pi­sać kry­tycz­ne ar­ty­ku­ły w sto­sun­ku do opo­zy­cji, a po­tem w kra­ju zwra­ca­li uwa­gę, na ar­ty­ku­ły na­pi­sa­ne na Za­cho­dzie przez rze­ko­mo tam­tej­szych, nie­za­leż­nych pu­bli­cy­stów. Zresz­tą Piotr Smo­lar to już trze­cie po­ko­le­nie tej ro­dzi­ny an­ga­żu­ją­ce się w an­ty­pol­ską pro­pa­gan­dę. Dla przy­po­mnie­nia – je­go oj­ciec Alek­san­der Smo­lar to ta­ki Mi­cha­ił Su­słow, czo­ło­wy ide­olog śro­do­wi­ska sie­rot po Unii Wol­no­ści – w l. 60. Był wszak apa­rat­czy­kiem PZPR. Je­go brat Eu­ge­niusz (stryj Pio­tra Smo­la­ra) ja­ko szef pol­skiej sek­cji BBC po­ło­żył ogrom­ne za­słu­gi dla ukła­du Ja­ru­zel­ski-Ge­re­mek – przy oka­zji bę­dąc kon­tak­tem ope­ra­cyj­nym De­par­ta­men­tu I MSW PRL, czy­li taj­nym współ­pra­cow­nie­kiem so­wiec­kie­go pol­sko­ję­zycz­ne­go wy­wia­du. A ich oj­ciec, czy­li dzia­dek Pio­tra Smo­la­ra – Hersz vel Grze­gorz Smo­lar – zo­stał prze­rzu­co­ny do Pol­ski wprost z so­wiec­kiej Ro­sji w I po­ło­wie XX wie­ku. I wy­ko­ny­wał swo­ją ro­bo­tę na rzecz zle­ce­nio­daw­ców, któ­rzy go do Pol­ski przy­sła­li. Ta­kich „czer­wo­nych dy­na­stii” jest zresz­tą znacz­nie wię­cej. Oczy­wi­ście – ża­den z jej człon­ków do te­go się nie przy­zna, a pu­bli­ka­cje na ten te­mat, np. ta­kie, jak uka­zy­wa­ły się w „War­szaw­skiej Ga­ze­cie”, na­le­żą do zna­ko­mi­tych, ale nie­licz­nych wy­jąt­ków.

 

Tym­cza­sem wy­raź­ne po­szu­ki­wa­nie „wro­ga” spra­wia, że moż­na spo­dzie­wać się no­wych oskar­żeń wo­bec in­nych osób…

Cóż, gdy­by sy­tu­acja na­stra­ja­ła do żar­tów, moż­na by by­ło po­wie­dzieć, że na ra­zie bio­rą na „b” – Bru­no­na, Brau­na… Po­tem przyj­dzie ko­lej na na­stęp­ne li­te­ry al­fa­be­tu… Z przy­kro­ścią ob­ser­wu­ję więc ten ma­ły fe­sti­wal skła­da­nia sa­mo­kry­ty­ki i pu­blicz­ne­go „od­ci­na­nia się”, któ­ry trwa tak­że i w czę­ści tzw. pra­wi­co­wych me­diów. To kla­sycz­na me­to­da sa­la­mi. Nie­szczę­śni ko­le­dzy ze sto­łecz­nych re­dak­cji, któ­rzy spie­szą z po­tę­pie­niem mo­ich wy­po­wie­dzi, nie za­da­jąc so­bie tru­du, by do­wie­dzieć się, co rze­czy­wi­ście po­wie­dzia­łem – bo jak zwy­kle wy­star­cza im wer­sja zre­da­go­wa­na przy Czer­skiej…

 

Kie­dy Pu­tin chciał mieć pre­tekst do ude­rze­nia na Cze­cze­nię, prze­pro­wa­dził w Mo­skwie ata­ki ter­ro­ry­stycz­ne, za któ­re ob­cią­żył Cze­czeń­ców. W Pol­sce na­gle po­ja­wił się „za­ma­cho­wiec” Bru­non K., a wcze­śniej „za­dy­mia­rze” z Mar­szu Nie­pod­le­gło­ści. Tusk idzie śla­da­mi Pu­ti­na i przy­go­to­wu­je stan wy­jąt­ko­wy? 

Uda się wpro­wa­dzić stan wy­jąt­ko­wy?

My­ślę, że Do­nald Tusk czy Bro­ni­sław Ko­mo­row­ski (a mo­że obaj) dą­żąc do sta­nu wy­jąt­ko­we­go, za­po­mi­na­ją o jed­nym. Mo­że się zda­rzyć, że obaj pa­no­wie po­peł­nią zno­wu błąd, któ­ry już po­peł­ni­li. Cho­dzi o to, że Do­nald Tusk dą­żąc w 2010 ro­ku do ośmie­sze­nia i po­ni­że­nia śp. Le­cha Ka­czyń­skie­go za spra­wą za­cho­wa­nia Pu­ti­na, za­miast wy­ko­rzy­stać ów­cze­sne­go pre­mie­ra Ro­sji, sam zo­stał przez nie­go wy­ko­rzy­sta­ny i to w naj­gor­szy spo­sób, bo wziął udział w za­bój­stwie. Kie­dy się zo­rien­to­wał, by­ło już za póź­no i mógł tyl­ko sta­nąć ra­mię w ra­mię z Pu­ti­nem nad szcząt­ka­mi sa­mo­lo­tu, czy to praw­dzi­wy­mi, czy ma­low­ni­czo roz­rzu­co­ny­mi. Prze­ra­że­nie Tu­ska by­ło tam­te­go wie­czo­ru aż nad­to wi­docz­ne. I dla­te­go – mó­wię cał­kiem po­waż­nie – z tro­ski o to, że­by zna­lazł się on w wię­zie­niu czy pod ścia­ną, gdzie, jak uwa­żam, jest je­go miej­sce, ja szcze­rze nie­po­ko­ję się o bez­pie­czeń­stwo pre­mie­ra Tu­ska. On nie jest bez­piecz­ny. Ja po pro­stu bo­ję się, że za­nim on tra­fi przed Try­bu­nał Sta­nu RP, zo­sta­nie po pro­stu od­strze­lo­ny przez te sa­me służ­by, któ­re zor­ga­ni­zo­wa­ły za­mach smo­leń­ski. Pa­mię­taj­my, że Do­nald Tusk i Bro­ni­sław Ko­mo­row­ski są dziś jed­ny­mi z naj­istot­niej­szych świad­ków w spra­wie smo­leń­skiej zbrod­ni sta­nu. A ak­cja usu­wa­nia jej świad­ków trwa w naj­lep­sze, o czym rów­nież pi­sa­ła „War­szaw­ska Ga­ze­ta”. Mo­że się tak zda­rzyć, że Do­nald Tusk wy­stą­pi w cha­rak­te­rze ko­zła ofiar­ne­go po to, że­by nadać po­zo­ry pod­staw do wpro­wa­dze­nia ja­kie­goś „sta­nu wo­jen­ne­go-bis”. Prze­cież wła­śnie za­bój­stwo po­li­tycz­ne by­ło­by do te­go ide­al­nym pre­tek­stem. A przy oka­zji – by­ło­by to do­sko­na­le za­le­gen­do­wa­ne usu­nię­cie świad­ka…

Prze­cież to kon­sor­cjum służb, któ­re za­mach smo­leń­ski prze­pro­wa­dzi­ły, nie do­pu­ści ni­g­dy do po­sta­wie­nia Do­nal­da Tu­ska przed są­dem, nie za­ry­zy­ku­je, że zo­sta­nie on kie­dyś we­zwa­ny pod przy­się­gą do ze­zna­nia, o czym np. roz­ma­wiał z Wła­di­mi­rem Pu­ti­nem na mo­lo w So­po­cie w 2009 r. Pol­scy pa­trio­ci po­win­ni więc pod­jąć no­wen­nę o zdro­wie i bez­pie­czeń­stwo Do­nal­da Tu­ska, by w przy­szło­ści mógł on sta­nąć przed wy­mia­rem spra­wie­dli­wo­ści nie­pod­le­głej Pol­ski.

 

Na ko­niec bar­dziej oso­bi­ste py­ta­nie – jak wy­glą­da pra­ca nad Pa­na naj­now­szym fil­mem? 

Go­to­we są dwie pierw­sze czę­ści (z czte­rech pla­no­wa­nych) fil­mu „TRANS­FOR­MA­CJA – OD LE­NI­NA DO PU­TI­NA” – po­ka­zy­wa­łem je już tu i ów­dzie (m.in. przy oka­zji wy­jaz­du na Fe­sti­wal Pol­skich Fil­mów w Chi­ca­go) – czy w ak­tu­al­nym sta­nie rze­czy bę­dę miał moż­li­wość kon­ty­nu­owa­nia pra­cy twór­czej, czas po­ka­że.

Z Grzegorzem Braunem rozmawiała Aldona Zamorska z „Gazety Warszawskiej

Komentarze