Postpeerelowska bezpieka nie po raz pierwszy straszy nas terrorystami. Oto w telewizyjnym okienku jednego z najważniejszych internetowych portali propagandowo-dezinformacyjnych III RP pojawił się generał Paweł Pruszyński, by podzielić się świeżym niepokojem: „Mistrzostwa Europy w piłce nożnej i Światowe Dni Młodzieży to jedne z ważniejszych imprez przypadających w tym roku – uderzenie w takich dniach, z ich [terrorystów] perspektywy byłoby idealnym propagandowo rozwiązaniem”.
Generał Pruszyński to ciekawa postać – tyleż groteskowa w swej aparycji (różowe dodatki do ciemnego garnituru wedle najlepszych wzorców elegancji Chicago czasów Ala Capone), ile mroczna co do proweniencji. Pruszyński po studiach prawniczych w latach 70. startował do kariery jako funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa i w tej formacji nie tylko walczył z polskimi patriotami w latach stanu wojennego, ale w drugiej połowie lat 80. został podobno (tak czytam w poświęconych mu notkach w prasowych) zastępcą naczelnika Wydziału II Sztabu Generalnego, tj. sowieckiego, polskojęzycznego kontrwywiadu wojskowego. W III RP doszedł do stanowisk kierowniczych – jako szef UOP w Łodzi, a w pierwszej dekadzie XXI wieku jako wiceszef całej postpeerelowskiej bezpieki (wówczas już pod nazwą ABW). Od drugiej połowy lat 90. Pruszyński zaczął się udzielać „w polityce”, kierując m.in. klubem radnych SLD w regionalnym (łódzkim) sejmiku samorządowym. Jego karierę łączono wówczas z osobą Leszka Millera (sowieckiego i postsowieckiego aparatczyka, sekretarza kom-partii w Skierniewicach, jednego z premierów III RP). Obecnie gen. bryg. Pruszyński udziela się jako wykładowca Społecznej Akademii Nauk (sic!), by od czasu do czasu uaktywnić się w taki właśnie sposób, jak ostatnio. To właśnie on przed ponad rokiem pochwalił się sukcesem ABW w „neutralizacji zagrożenia terrorystycznego” na Boże Narodzenie 2003 r., kiedy to w odwecie za udział naszych żołnierzy w „operacji pokojowej”, tj. wojnie w Afganistanie szykowano rzekomo serię zamachów na kościoły w całej Polsce.
Zacytowany wyżej występ Pruszyńskiego nie dawałby może aż tyle do myślenia, gdyby nie jego zastanawiająca synchronizacja z wygłoszonym gdzie indziej, a jakże podobnym w treści proroctwem. Oto w ostatnich tygodniach kierownictwo Europejskiego Kongresu Żydowskiego z przewodniczącym Mosze Kantorem na czele złożyło wizytę prezydentowi Rosji – to spotkanie na szczycie, w Polsce bodaj nigdzie nie odnotowane, zostało dość obszernie zrelacjonowane przez prasę rosyjską i żydowską, które obszernie cytują oficjalne wystąpienia Putina i Kantora. Ten ostatni zakomunikował, ni mniej ni więcej, że sytuacja Żydów w Europie jest „najgorsza od czasów II wojny światowej” i Żydzi nigdzie „nie czują się bezpiecznie”. Dlaczego? Prezes Kantor wskazał bardzo konkretne źródło zagrożenia: oto rezuni islamscy (ISIS) w Mosulu weszli w posiadanie kilkudziesięciu kilogramów materiałów rozszczepialnych i w związku z tym grozi nam niehybnie zamach z wykorzystaniem „brudnej bomby”. Pan Mosze Kantor – postać sama w sobie fascynująca – jest sowieckim Żydem, który doszedłszy do znacznych wpływów i pieniędzy jeszcze za Jelcyna, teraz już kolejną kadencję przewodzi Europejskiemu Kongresowi Żydowskiemu. Otrzymał szereg najwyższych odznaczeń – ostatnio np. „Legię Honorową” od prezydenta Hollanda. Jego aktywność nie ogranicza się jednak do, by tak rzec, standardowego „walczenia z antysemityzmem” – pan Kantor konsekwentnie plasuje bowiem problemy Żydów w szerokim planie zagadnień natury geostrategicznej, domagając się od przywódców całego świata współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa. Na liście rozlicznych zajęć i aktywności pana Kantora zwraca uwagę m.in. przewodzenie Europejskiej Radzie ds. Tolerancji i Pojednania, ale też Międzynarodowemu Luksemburskiemu Forum dla Zapobieżenia Katastrofie Nuklearnej (sic!). Nie wypada lekceważyć intuicji ludzi tak nietuzinkowych jak pan przewodniczący Kantor czy pan generał Pruszyński. Czy należy ona do kategorii samospełniających się przepowiedni? Na wyjaśnienie wypadnie nam zaczekać zaledwie pół roku, kiedy to z początkiem lata nastąpi sekwencja odmiennych w charakterze, ale znaczących w wymiarze publicznych zdarzeń: Mistrzostwa Europy w piłce nożnej (10 czerwca – 10 lipca), manewry NATO o kryptonimie „Anakonda” z dyslokacją kilkunastu tysięcy żołnierzy armii USA do Europy Środkowej (7-17 czerwca), szczyt NATO w Warszawie (8-9 lipca), Światowe Dni Młodzieży w Krakowie i okolicach (26-31 lipca). Okoliczność dodatkowa: 4 lipca skończy się Ramadan. Jeśli więc gotowy jest już scenariusz nowego „Pearl Harbor”, czy powtórki „11 września 2001” – to skierowanie go do realizacji przewidywałbym właśnie na ten okres: przełom czerwca i lipca 2016.
Jak pilnie wszystkim europejskim i globalnym graczom potrzebny jest dobry pretekst do kolejnego „kryzysu kontrolowanego”, o tym wspominałem już niejednokrotnie. Że ten pretekst nie może być prostym powtórzeniem poprzedniego, że więc nie da się tego załatwić jakimiś banalnymi zamachami w metrze (a la Londyn czy Barcelona czy Moskwa), ani spowszedniałymi juz światowej publice napaściami na paryskie redakcje czy dyskoteki, to także zdaje się oczywiste. Aby zalegitymizować masowe migracje ludności (na skalę np. operacji „Most” z przełomu lat 80. i 90.), aby przekonująco uzasadnić powszechny stan wyjątkowy na całym kontynencie, a jednocześnie zdobyć pretekst do energicznej rozprawy z wszelkimi „ekstremizmami” (do których hurtem zaliczone zostaną przy okazji wszelkie patriotyzmy lokalne), nasi „scenarzyści” mogą potrzebować, obawiam się, czegoś znacznie „mocniejszego”.
Dla jasności zastrzegam: generała Pruszyńskiego nie traktuję bynajmniej jako eksponenta owych „scenarzystów” – jest on, jak mi się zdaje, raczej skromnym oferentem z ramienia lokalnej bezpieki, która orientując się w ogólnych zarysach scenariusza, składa publicznie propozycję współpracy – licząc na to, że jako podwykonawca (na którego nie tak znowu słono płatną lojalność można było już kiedyś liczyć – patrz: Kiejkuty), zostanie przez starszych i mądrzejszych dopuszczona do udziału w rozgrywce. I do zarządzania lokalnymi tubylcami na następnym etapie, na którym zgodnie z koncepcją Mosze Kantora: „secure tolerance” („bezpieczna tolerancja” = tolerancja mająca rozsądne granice) nie będzie już pobłażania dla żadnych „ekstremizmów”.
P.S.: Za zwrócenie uwagi na tak zastanawiające koincydencje najuprzejmiej dziękuję Panu Nikt, którego zawsze pasjonujące analizy geostrategiczne szczerze polecam Szanownym Czytelnikom.