Z Grzegorzem Braunem, reżyserem, autorem głośnego filmu dokumentalnego Towarzysz Generał, rozmawia Bogusław Bajor

Pańskie filmy Defilada zwycięzców i Marsz wyzwolicieli poruszają podobną tematykę jak łotewski obraz The Soviet Story. Dlaczego takie filmy są dziś potrzebne?

– Prawdziwa historia Związku Sowieckiego jest dziś na Zachodzie praktycznie nieznana. Także u nas brakuje świadomości, że triumf i zbrodnie systemów kolektywistycznych – oraz przyzwolenie na nie ze strony tzw. wolnego świata – to centralny problem najnowszych dziejów. Polskie doświadczenie jest w tej sprawie szczególne – poznaliśmy wszak ich naturę z bliska. Na własnej skórze przekonaliśmy się, do czego są zdolni socjaliści – czy to „narodowi”, czy „międzynarodowi”. Najlepiej wiemy, że masowy rabunek i zbrodnie nie były bynajmniej „wypadkami przy pracy”, lecz normą systemu. Tym doświadczeniem trzeba się dzielić, bo wprawdzie nie ma już ZSRS, ale sympatia do tamtego systemu przetrwała i ma się dobrze, zwłaszcza na Zachodzie. Ciągle ma on tam swych wyznawców i proroków. Niestety, ludzie ci dostają od losu szansę wprowadzenia wyznawanych idei w życie. Wystarczy zapoznać się z wywodami mentorów obecnego prezydenta USA Baracka Obamy, jak np. Franka Marshalla Davisa, Billa Ayersa albo Saula Alin­sky’ego, lub też obejrzeć w telewizji przynajmniej jedno wystąpienie prezydenta Wenezueli Chaveza, żeby się zorientować, że te koncepty mają się świetnie. Ale i w Polsce idee socjalistyczne, mimo pozornej kompromitacji, nie straciły prawa obywatelstwa w życiu publicznym…

Czytaj artykuł w całości w wydaniu elektronicznym „Polonia Christiana
lub zamów papierowy egzemplarz dwumiesięcznika.

Komentarze