Bardzo dziękuję za wyrazy poparcia, deklaracje współpracy, a zwłaszcza obietnice modlitwy, jakich wiele otrzymuję od Was w ostatnich dniach. Serdeczne Bóg zapłać!

Aby pokonać niebezpieczeństwa stojące na naszej drodze – trzeba najpierw nazywać je po imieniu. Czas owijania w bawełnę już się skończył. Rad jestem, że dzieląc się spostrzeżeniami nt. sprawy polskiej w historii i współczesności, nie reprodukując demokratycznego frazesu, zasłużyłem na Waszą życzliwość. Domyślam się jednak, że mandat Waszego zaufania zawdzięczam nie tylko takim dyskursywnym formom mojej działalności – ale również praktycznemu testowaniu post-peerelowskiej rzeczywistości, w interaktywnym kontakcie z rozmaitymi organami post-peerelowskiej władzy. To „rozpoznanie bojem” mamy teraz wspólnie kontynuować.

Niezależnie od tego, jak w szczegółach możemy różnić się w poglądach na pożądany kształt ustrojowy naszego państwa – najpierw musi to państwo w ogóle istnieć. Abyśmy się mogli spierać o to, jak najlepiej służyć Polsce – musimy Ją najpierw zachować. A to w aktualnym stanie rzeczy wcale nie jest takie oczywiste. Zarówno układ sił międzynarodowych, ze strony których jak zwykle nie ma i nie będzie zgody na suwerenną Polskę, jak i postępująca autokompromitacja i autodemaskacja zdradzieckiego układu na wewnętrznej scenie politycznej – to wszystko domaga się naszego jednoznacznego opowiedzenia się i naszej wytężonej pracy.

Tymczasem bowiem kolejna wojna o nowy porządek świata już trwa (jej pierwszym krwawym aktem był zamach 10 kwietnia 2010 r.). Nie daj Bóg, by po jej zakończeniu na mapie miało zabraknąć Wielkiej Polski. A przecież Ona pod przewodem zdrajców i kondotierów cudzej sprawy ani wielka, ani nawet średnia nie będzie. Nie wolno nam zadowalać się namiastkami, ersatzami, „wyrobami polskopodobnymi”. Nie wolno nam kapitulować przed „duchem czasów” i mniemaną „koniecznością historyczną” – ponieważ to Bóg jest jedynym Panem historii. A jak On dopuści – to i z kija wypuści.

Aby jednak w ogóle wziąć udział w rozgrywce politycznej, w której chcecie mnie widzieć – najpierw trzeba spełnić wstępne, niełatwe warunki. Od Was zależeć będzie zapewnienie naszej kampanii realnych podstaw materialnych, a przede wszystkim samej możliwości startu, co wymaga wszak zebrania niebagatelnej liczby podpisów – i to z niemałą górką, bo przecież liczyć się trzeba z próbami kwestionowania ważności Waszego poparcia.

Niezależnie od tego, ile czasu da nam system, który chcemy obalić – i tak zawsze będzie go mało. Dlatego akcja wyborcza powinna zacząć się niezwłocznie po ogłoszeniu urzędowych terminów przez ludzi, których chcemy wszak odsunąć od dalszego wpływu na sprawy publiczne. Wiem, że wielu z Was ma już gotowe plany działania. Koordynujcie je, proszę, z Komitetem Wyborczym, na czele którego stanie Wiktor Węgrzyn, zasłużony inicjator i niestrudzony komandor Rajdu Katyńskiego.

A na dobry początek proszę Was Wszystkich najusilniej o przyłączenie się do Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę – to mała rzecz: jeden dziesiątek każdego dnia. Kto może, niech da więcej – to dobro się nigdy nie zmarnuje.

Z poważaniem,

Grzegorz Braun

Buffalo, stan Nowy Jork, 31 stycznia 2015 r.

Komentarze